Polska wreszcie może mieć produkt, który podbije światowe rynki. Choć dziesięć lat temu mało kto u nas w kraju słyszał o cydrze, to dziś coraz więcej osób zajmuje się produkcją tego napoju alkoholowego. Niektórzy uważają, że mamy potencjał stworzyć narodowy produkt eksportowy, który w błyskawicznym tempie podbije świat.
Cydr jest niskoprocentowym alkoholem, który wytwarza się z jabłek, a tych jesteśmy największym producentem w Unii Europejskiej. Rocznie produkujemy około 2,5 miliona ton jabłek. Choć od jakiegoś czasu nasze owoce importują globalni producenci cydru, jak irlandzki Magners, to u nas ten alkohol pozostaje niemalże nieznanym.
Pierwsze większe próby wprowadzenie cydru na rynek miały miejsce w 2006 roku. Wówczas to Andrzej Pawelec, znany jako były właściciel Widzewa Łódź, próbował sprzedawać ten napój pod marką „Andy”. Dziś trudno znaleźć ślady tej produkcji. Dopiero w tym roku zaczął się boom, który jest wynikiem obniżeniem akcyzy na ten alkohol z 158 do 97 złotych za hektolitr.
- Dzięki temu wreszcie opłaca się produkowanie cydru – uważa Gabriel Matwiejczuk, znawca alkoholi, bloger natemat.pl. - Na dodatek ci, którzy go wytwarzają, doskonale go wprowadzają na rynek. Używają różnych kanałów dystrybucji. Często sprzedaje się go przez sklepy z produktami regionalnymi, co nadaje trunkowi taki "tradycyjny" charakter – uważa Matwiejczuk.
Pierwszą wzmiankę w Polsce o cydrze, czy też jabłeczniku, można znaleźć w książce z przepisami niejakiego Krescencjusza z 1571 roku. Natomiast w 1588 roku kalwiński pisarz Anzelm Gostomski w pracy „Gospodarstwo” namawiał, by porzucić wina na rzecz tego napoju. Jednak cydr znalazł także swoich wrogów. Jan Andrzej Morsztyn w wierszu zatytułowanym „Do Stanisława Morsztyna Rotmistrza JKMości” napisał: „Piłeś jabłecznik przykry i grusznic, Które ma Normand na miejsce macice [wina]”
- Krytyka Morsztyna wynika z faktu, że cydr był napojem dla plebsu, a on pochodził z wyższych sfer, więc nim pogardzał – mówi Andrzej Bohdanowicz, student historii z UMK w Toruniu, piszący o historii cydru. - Arystokracja pogardzała tym napojem, dlatego rzadko można trafić na wzmianki o nim we wczesnej literaturze. Przełomem stał się XIX wiek, kiedy na całym świecie utworzyła się moda na cydr. Nagle wiele gospodarstw w Polsce zajęło się produkcją tego napoju, a książki kucharskie były pełne przepisów, jak najlepiej go przyrządzić – dodaje Bohdanowicz.
Cydr jest zrobić dosyć łatwo. Do jego produkcji wystarczy sok z jabłek, drożdże oraz cukier. Choć są też odmiany wykorzystujące tylko same owoce. To wynika z faktu, że jabłka same w sobie zawierają drożdże, które wystarczą do procesu fermentacji. Sam cydr możemy uzyskać już po sześciu tygodniach. To wszystko zależy od procesu fermentacji. Jednak sposób w jaki to zrobimy zadecyduje o tym, czy uzyskamy napój zbliżony w smaku do octu, czy do wina musującego.
- Cydr po pierwszym spróbowaniu albo się kocha, albo nienawidzi – uważa Matwiejczuk. - Często jeden kontakt z tym napojem wystarczy do wyrobienia sobie opinii. Dlatego trzeba zwrócić uwagę na to, że ten napój doskonale wstrzelił się w panujące trendy. Polacy zaczęli eksperymentować z alkoholami. Przestali ograniczać się do wódki i piwa. Rok temu rynki podbijały lekkie napoje typu radler, teraz przyszła pora na kolejne nowości – dodaje Matwiejczuk.
Obecnie największym producentem cydru na świecie jest Wielka Brytania, która wytwarza 600 milionów litrów rocznie. Największe zakłady mieszczą się w zachodniej Anglii, która od wieków utożsamiana jest z tym napojem. Na Wyspach najczęściej podaje się ten napój jak piwo. Choć produkuje się też marki, jak Bulmers, które są przeznaczone do picia z lodem.
Cydr jest także popularnym alkoholem w Normandii i Bretanii, francuskich regionach, gdzie jest więcej sadów z jabłkami niż plantacji z winogronami. Natomiast Hiszpania ma swojego „Sidra” słynną Asturias. Miejscowi nawet mają specjalne sposoby nalewania tego napoju, który polega na tym, by z dużej wysokości wlać cydr do szklanki. W północnej Hiszpanii barmani doszli do takiej wprawy, że potrafią nawet zza pleców nalać szklankę sidry. Również Baskowie produkują swoją odmianę tego napoju, w smaku przypominający ocet o nazwie sagarda.
- Niemcy też mają swoje tradycje w produkcji cydru – dodaje Bohdanowicz. - Dlatego też naszymi regionami „cydrowymi” są tereny zaboru pruskiego. Choć są nimi tylko z nazwy, bo dopiero teraz zaczął się boom na ten napój. Jednak trzeba od razu przypomnieć, że moda na cydr na całym świecie jest całkiem młoda. Od lat 30-tych odnotowano pewną zapaść na rynku i dopiero w latach 80-tych i 90-tych odnotowano zwiększoną produkcję tego napoju – opowiada student historii UMK.
W Polsce większość firm dopiero co przymierza się do masowej produkcji cydru. Tu pionierem będzie Grupa Amber, która tydzień temu ogłosiła, że wprowadzi na rynek „Cydr Lubelski”. Cena jednego litra tego napoju ma wynosić 9,99 złotych.
- To niedużo – uważa Matwiejczuk. - To cena rynkowa, którą konsument będzie gotów zapłacić. Proszę zwrócić uwagę na to, że pół litra piwa w restauracji kosztuje jakieś 8 złotych, zaś lampka wina kilkanaście. Szklanka cydru w cenie około 10 złotych to nie będzie jakaś wygórowana cena. Myślę, że znajdzie swoich fanów w polskich knajpach – dodaje bloger natemat.pl.
Czy jednak nasz rodzimy cydr z powodzeniem może się sprzedawać zagranicą? Na pewno mamy potencjał jeżeli chodzi o dostęp do surowca z którego jest produkowany, czyli jabłek. Ale trzeba przypomnieć, że polskie wina jakoś nie przebiły się na światowe rynki. Nawet w Polsce pozostają mało znane.
- Polski cydr ma zdecydowanie większe szanse na zawojowanie świata od wina – mówi Matwiejczuk. - Różnica polega na kulturze. Wino głównie kojarzy się z Francją, Hiszpanią, Włochami i Nowym Światem. To oni istnieją w wyobraźni konsumentów, więc ciężko z nimi rywalizować. Cydr nie ma takich barier, więc jeśli zasmakuje to łatwiej się sprzeda – uważa.
Czy nasz jabłecznik podbije światowe rynki? Na razie dzięki obniżeniu akcyzy ten produkt coraz śmielej podbija nasz kraj. Specjaliści w branży alkoholowej oceniają, że w przeciągu kilku najbliższych lat zdobędzie on około 2% rynku piwa. Czy tak się stanie? Należy bacznie obserwować półki z alkoholami.